Politycy patrzą łakomym wzrokiem na rynek nieruchomości

Tam gdzie coś wywołuje społeczne emocje, tam pojawiają się politycy. Szeroko rozumiany rynek nieruchomości coraz częściej wywołuje dyskusje wśród Polaków. Trudno się temu dziwić. Rekordowe ceny mieszkań i materiałów budowlanych, bezczelność deweloperów i nowe zagrożenia na horyzoncie powodują, że ludzie, którzy nie mają własnych czterech kątów z niepokojem patrzą w przyszłość. Strach ten chcą wykorzystać do własnych celów politycy.

Patodeweloperka, hossa na rynku mieszkaniowym, mikrowalerka i drożyzna– to pojęcia, które zna już chyba każdy. Chociaż nie każdy przecież interesuje się nieruchomościami.

Patologii na polskim rynku nieruchomości jest wiele. To deweloperzy, którzy zrywają podpisane z klientami umowy, żeby sprzedać mieszkanie drożej. Tak się dzieje z powodu galopujących cen. Na polski rynek wchodzą też zagraniczne holdingi, które wykupują tysiące mieszkań z myślą o ich długoterminowym wynajmie. To może skutkować sztucznym zawyżaniem cen. Mamy też fatalną sytuację w samorządach. Działacz społeczny, Piotr Ikonowicz wyliczył, że na terenie Polski znajduje się więcej pustostanów niż… osób bezdomnych.

Według danych z badania EU-SILC w 2018 roku 45,1 proc. Polaków w wieku od 25 do 34 lat mieszkało przynajmniej z jednym ze swoich rodziców. To jeden z najwyższych współczynników w całej Unii Europejskiej. Po dołączeniu do europejskiej wspólnoty, w polskim społeczeństwie wrosły aspiracje życiowe. Polacy chcą posiadać mieszkanie na własność. Obawiają się też o to, czy będą mieli środki na spłatę kredytu hipotecznego, albo czy będą mieli pieniądze na wynajmowanie lokalu.

Nie bez winy są rządzące dotychczas partie polityczne. Większość programów mieszkaniowych, które realizowały rządy PO-PSL i PiS zakończyły się fiaskiem. Budownictwo komunalne w Polsce leży i kwiczy. Drastycznie rosną też koszty utrzymania mieszkania z powodu wzrostu cen mediów. [O WPŁYWIE PAŃSTWA NA RYNEK MÓWIŁEM W WYWIADZIE UDZIELONYM PORTALOWI „DOMEK I OGRÓDEK”]

Dotychczas, mimo że mało kogo było stać na własne mieszkanie, temat mieszkalnictwa w debacie publicznej był raczej niszowy. Zajmowała się nim lewica głosząc hasła o komunalnych mieszkaniach i konserwatywni liberałowie, którzy żądali całkowitego zderegulowania tego rynku.

Drożyzna i wzrost zainteresowania tematyką nieruchomości spowodowały, że temat pomagania obywatelom w zdobyciu upragnionego „M4” wrócił do mainstreamu. Wpływ na to miała też pandemia, która sprawiła, że zamożni zaczęli wykupywać mieszkania jako lokatę, a ubożsi zaczęli się bać o swój byt, który może ulec pogorszeniu np. poprzez stratę pracy.

Politycy chcą wykorzystać sytuacje na rynku nieruchomości

Obecnie politycy sypią pomysłami jak z rękawa. Najgłośniejsza jest propozycja rządu, który chce umożliwić Polakom budowę własnego domu o powierzchni do 70 metrów kwadratowych na prywatnym gruncie. Projekt jest z pozoru dobry. Jednak i tutaj czai się wiele zagrożeń. Polski krajobraz może ulec całkowitej degradacji poprzez stawianie budynków rodem z krajów III świata. A co z podłączeniem tych domostw do prądu, wody i innych mediów? Co z wywozem śmieci i innych nieczystości? Kto ma sfinansować budowę drogi do takich zabudowań? Na te pytania premier Mateusz Morawiecki nie odpowiedział. [O PROGRAMIE BUDOWY DOMU DO 70M2 BEZ POZWOLENIA PISALIŚMY TUTAJ]

Wspomniałem o najgłośniejszym i w miarę rozsądnym pomyśle. Teraz czas na te absurdalne. Poseł PO Paweł Poncyliusz wpadł na pomysł, aby ustawowo ograniczyć zarobki pośredników nieruchomości. [PISALIŚMY O TYM TUTAJ] Jego zdaniem – pobierają oni zbyt duże wynagrodzenie. Polityk nie zwrócił uwagi, że pośrednicy biorą udział jedynie w połowie transakcji nieruchomościowych na polskim rynku. Kolejna dziwna wypowiedź parlamentarzystów dotyczyła dynamicznie rosnących cen materiałów budowlanych. Posłanka PiS Józefa Szczurek-Żelazko stwierdziła, że „jeżeli sytuacja będzie przybierała niebezpieczne rozmiary to będzie odpowiednia reakcja”. Czy to oznacza, że czeka nas reglamentacja materiałów budowlanych? Tego posłanka nie wyjaśniła. [PISALIŚMY O TYM TUTAJ]

Niestety, partia rządząca ogłosiła też projekt, który z pewnością odbije się negatywnie na osobach, które mieszkania wynajmują. Chodzi o projekt zakładający zaostrzenie zasad opodatkowania wynajmu mieszkania. Co ciekawe, na takim projekcie nie stracą większe firmy, którym opłacać się będzie przerzucanie opodatkowanie na klienta lub utrzymywanie niezamieszkałych lokali.

Nie mam wątpliwości, że cele tych projektów są dwa – zdobyć publiczny poklask i załatać dziurę budżetową. Słuchając ostatnio polityków obawiam się, że należało by tu zastosować równanie „polityk + rynek nieruchomości = głupota”…

Mateusz Balcerek

Redakcja Oceniamy Deweloperów nie ponosi odpowiedzialności za komentarze napisane przez czytelników portalu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *