Rząd planuje interwencje na rynku nieruchomości. Wszystko przez aktywność zagranicznych funduszy w Polsce i szalejące ceny mieszkań. Politycy PiS nie wykluczają wprowadzenia nowych podatków. – Jeśli ktoś kupuje mieszkania tylko po to, żeby spekulować i nie przeznacza tego mieszkania na wynajem, tylko mieszkanie stoi puste po to, żeby zyskało na wartości, i żeby można było na nim zarobić, to tu jest pole do interwencji – powiedział niedawno Piotr Uściński, wicemister rozwoju i technologii. Regulacja sektora mieszkaniowego ma być częścią „pakietu antyinflacyjnego”.
O jakich podatkach mowa? Z medialnych doniesień wynika, że rozważany jest wariant danin od pustostanów i zysków z szybkiej sprzedaży mieszkania. [PISALIŚMY O TYM TUTAJ] Rząd wyklucza natomiast zastosowanie podatku katastralnego. Jednak zdaniem ekonomistów, prędzej czy później „kataster” zostanie wprowadzony.
O sensie wprowadzania podatku katastralnego, inflacji, rządowych planach na regulacje sektora mieszkaniowego i ogólnej sytuacji na rynku nieruchomości w Polsce porozmawialiśmy z Andrzejem Sadowskim, prezydentem Centrum im. Adama Smitha.
Andrzej Sadowski: Podatek katastralny jest rodzajem podatku dochodowego
Co Pan sądzi o samej idei podatku katastralnego?
Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha: Podatek katastralny jest rodzajem podatku dochodowego. Jest on jeszcze bardziej skomplikowany, niż podatek VAT, który jest źródłem największych patologii podatkowych w Unii Europejskiej. Portugalia po jego wprowadzeniu szybko się z niego wycofała.
Jeżeli już rząd usilnie chce wprowadzić podatek katastralny, to powinien wcześniej zlikwidować podatek dochodowy. W przeciwnym wypadku dochód obywatela byłby wielokrotnie opodatkowywany.
Rząd pomija oczywistość, że nasze społeczeństwo jest ciągle na dorobku i dopiero buduje swój materialny dobrobyt oraz stan posiadania. Wprowadzenie kolejnego tak znaczącego podatku, podobnie jak wcześniej od zysków z oszczędności (podatek od zysków kapitałowych – red.) jest najzwyczajniej niemoralne.
Jak Pan ocenia propozycje zawarte w „pakiecie antyinflacyjnym”, które mają uregulować rynek nieruchomości? Czy to ma w ogóle coś wspólnego z inflacją?
Jeżeli polski rząd naprawdę chce wyeliminować lub przynajmniej ograniczyć inflację, to powinien zredukować w pierwszej kolejności swoje wydatki. Jednocześnie Narodowy Bank Polski powinien przestać osłabiać złotego, co robił w wypowiedziach urzędujący prezes NBP. Wystarczająco dużo inflacji importujemy wraz z wysokimi cenami ropy, aby jeszcze na miejscu dodatkowo ją zwiększać.
Rząd zamiast podjąć działania, które byłby realnie antyinflacyjne, próbuje przerzucić swoją rolę w zwiększeniu inflacji na polskiego obywatela, który zainwestował swoje oszczędności w nieruchomości albo oferuje je na rynku.
Prezydent Centrum im. Adama Smitha: Aktywność funduszy mieszkaniowych spowodowana jest dodrukiem pieniądza
Politycy twierdzą, że wymienione przeze mnie działania mają za zadanie m.in. walkę ze spekulacyjnym wykupem mieszkań. Mowa tu o zagranicznych funduszach. Czy tutaj rząd powinien podjąć jakieś kroki, żeby ograniczyć ich działalność, czy gospodarka sama sobie poradzi z tym zjawiskiem?
Nadaktywność funduszy na naszym rynku spowodowana jest inflacyjnym dodrukiem dolara, euro czy juana. Papierowy i jeszcze bardziej pusty pieniądz zza granicy, jak również i własny w międzyczasie też dodrukowany, wymieniany jest na realne dobro zanim sam zacznie widocznie tracić na resztkach swojej wartości. Stosunkowo najłatwiej zamienić ten papier na realne dobra jakimi są m.in. nieruchomości.
Chwilowym zyskiem dla rządu byłoby opodatkowanie tych tzw. pustostanów, ale na koniec to polski obywatel, który poszukuje mieszkania dodatkowo zapłaci za inflację i aktywność funduszy.
Każdy podatek jest przerzucany na konsumenta. Fundusze inwestycyjne, które dzisiaj są rosnącym właścicielem mieszkań w Polsce dopiszą kolejne podatki płacone od posiadania pustostanów polskiemu obywatelowi przy sprzedaży lub wynajęcia lokalu.
Pamiętajmy, że rząd może wyciągnąć pieniądze od wielkich firm prostszymi sposobami. Wielokrotnie proponowaliśmy jako Centrum im. Adama Smitha wprowadzenie podatku przychodowego. Jednoprocentowy podatek przychodowy dałby budżetowi państwa kilka razy więcej pieniędzy niż 9 procentowy CIT, który jest podatkiem jawnie nieefektywnym i symbolicznie płaconym przez wielkie korporacje.
Zobacz też: Wielkie korporacje wchodzą na polski rynek! Wykupują tysiące mieszkań [CZYTAJ TUTAJ]
Sadowski: Rząd powinien likwidować regulacje, które utrudniają budowę mieszkań
Czy rząd zatem powinien zrobić cokolwiek, żeby walczyć z drożyzną na rynku mieszkaniowym?
Powinien przestać ją tworzyć i wzmacniać. Interwencja rządu jest potrzebna w likwidacji regulacji i przepisów, które ograniczają oraz spowalniają budowę mieszkań w naszym kraju. Według rządowego raportu jeszcze z przełomu wieków już wtedy 1/3 ceny metra kwadratowego mieszkania stanowiły koszty przepisów, które ponosi obywatel czy inwestor, a tak naprawdę koszty korupcji z nimi związane. Nieruchomości dla polskiego obywatela są za drogie ze względu na pozabudowlane koszty związane z korupcyjnymi procedurami i czasem podrażającym użycie pieniądza w inwestycji. Kolejne polskie rządy cały czas komplikowały przepisy. Nie zmieni jakościowo tej sytuacji likwidacja pozwolenie na budowę domów o powierzchni zaledwie dwóch kawalerek. [O projekcie, który umożliwi budowę domów do 70m2 bez pozwolenia pisaliśmy TUTAJ]
rozmawiał Mateusz Balcerek
Tuż po przeprowadzeniu tego wywiadu Olga Semeniuk, wiceminister rozwoju i technologi zapowiedziała, że nie rząd nie planuje opodatkowania rynku nieruchomości. – Jeżeli cały czas będzie wzmożony popyt, a ograniczona podaż dotycząca polityki mieszkaniowej, i te dysproporcje będą duże, to pewnie będziemy szeroko to konsultować i społecznie na ten temat rozmawiać – powiedziała jednak polityk w programie „Money. To się liczy”. O jakich regulacjach rynku nieruchomości zatem mowa? Tego Semeniuk nie zdradziła.
Podwyżka cen prądu. Utrzymanie domów będzie coraz droższe
Zobacz też: Mateusz Balcerek o projekcie budowy domów do 70m2 bez pozwolenia [CZYTAJ TUTAJ]