Od kilku lat w Warszawie firmy deweloperskie uchodzą za winnych wszelkie zła obecnego w sektorze budowlanym i mieszkaniowym. Główne zarzuty wobec inwestorów to: budowanie zbyt małych mieszkań i rezygnowanie z zewnętrznych miejsc wspólnych (ogródków, placów zabaw). Niektóre zarzuty są oczywiście nieprawdziwe. Na przykład te dotyczące słabej jakości wykończonych mieszkań (polecam zobaczyć jak wykańcza się nowe budynki wielorodzinne w Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii).
Nie mniej, faktem jest, że deweloperzy mają pewne rzeczy na sumieniu. Podczas obejrzanych przeze mnie kilkunastu nieruchomości w ciągu ostatnich kilku miesięcy pewne rzeczy się uwypukliły. Wśród głównych grzechów deweloperów w Polsce na dzisiaj można przyjąć, że jest to wyciskanie działki budowlanej jak cytrynki. Oznacza to, że inwestor aby osiągnąć maksymalny zysk wykorzystuje w pełni teren nieruchomości. Zapełnia go np. budynkami mieszkalnymi, czy miejscami parkingowymi tak, że na działce nie zostaje żadne wolne miejsce przeznaczone na rekreację, czy wypoczynek dla lokatorów.
Następną rzeczą, która niezmiernie mnie irytuje to „kolorowanie” broszurki informacyjnej. Dojazd w godzinach szczytu do ścisłego centrum Warszawy z dalekiej Białołęki w 15 minut? „Zielone otoczenie” w terenie, na którym mają stanąć nowe bloki? A może „spokojna i cicha okolica” w nieruchomości położonej 100 metrów od trasy szybkiego ruchu? To tylko, niektóre z naciąganych informacji, który nieostrożny klient może znaleźć w materiałach informacyjnych.
Kolejnym grzechem to wizualizacje. Tutaj chyba nie muszę rozwijać tematu. Po prostu po oddaniu inwestycji do użytku (a bardzo często klienci kupują mieszkanie na etapie „dziury w ziemi”) okazuje się, że wygląd rzeczywisty nieruchomości nijak ma się tego co prezentowano w grafice projektu.
„Gwarancja do bramy i się nie znamy”. To dobre określenie jednego z najcięższych grzechów, bowiem najbardziej obciąża on kosztami przyszłego klienta. Chodzi oczywiście o wady techniczne budynków, które mogą wystąpić jakiś czas po wprowadzeniu się do nowej inwestycji. Dwie usterki, które zdarzają się nagminnie to zalane garaże i problemy z tynkami w mieszkaniach. W tym pierwszym przypadku, często po kilku latach od zakończenia budowy deweloperowi udaje się wymigać od zapłaty za poniesione szkody i wspólnota mieszkaniowa musi pokryć ogromną kwotę naprawy. Jeszcze innym problemem są tynki. Często już po wykończeniu mieszkania okazuje się, że były one wykonane niewłaściwie. Najczęściej mamy do czynienia z odparzonymi tynkami. Jeśli taka fuszerka wyjdzie dopiero po kilku latach i nie zostanie wyłapana podczas odbioru mieszkania będzie to słono kosztować właściciela mieszkania!
To są główne grzechy deweloperów, które przychodzą mi do głowy jeśli nie są one najcięższe to z pewnością są najpowszechniejsze. Jeśli chcielibyście wymienić inne przewinienia inwestorów to zachęcam do zrobienia tego w komentarzu poniżej. MMB
3 komentarze
Pingback:Tereny fabryki FSO na Żeraniu sprzedane! Największa transakcja w historii
Pingback:Odbiór mieszkania od dewelopera [PORADNIK] - Oceniamy Deweloperów
Dlatego warto nie decydować się na zakup tzw. „dziury w ziemi”, aby później uniknąć rozczarowania i problemów.